środa, 4 kwietnia 2018

Wózek i samolot

Tak sobie pomyślałam, że skoro zdarza mi się podróżować różnymi środkami transportu, a wiele razy wspominałam o pociągach, autobusach, to przyszła pora na samolot! Kilka osób pytało mnie już, jak to wszystko wygląda, co z wózkami, jak wejść do samolotu itd. No to proszę bardzo - przed Wami kilka informacji o podróżowaniu liniami lotniczymi, a w bonusie również kilka anegdotek!

Już na początku muszę wspomnieć, że nie podróżowałam wieloma liniami lotniczymi. Głównie Ryanairem, ale były też greckie i egipskie linie. Wszystko jeszcze przede mną, ale jeśli chodzi o obsługę osób z niepełnosprawnością to raczej wszędzie wygląda to podobnie. 

To co jest najważniejsze podczas kupna biletu: musimy określić jakiej pomocy potrzebujemy. Możemy poprosić o pomoc w poruszaniu się po lotnisku i płycie (dostajemy wtedy wózek i asystenta), pomoc przy wejściu do samolotu, usadowieniu się na miejscu... I wcale nie trzeba być osobą poruszającą się na wózku, żeby z takiej pomocy korzystać, bo często osoby starsze lub z mniejszymi niepełnosprawnościami mogą się o nią ubiegać. Pamiętajmy, że skoro płacimy za bilet i borykamy się z jakimiś ograniczeniami ruchowymi, to mamy święte prawo do tego, żeby oczekiwać pomocy.

Ja wybieram pomoc w dostaniu się do samolotu oraz usadowieniu się, czyli według slangu jestem "charlie na ręcznym". Nie pytajcie dlaczego tak, bo sama nie wiem... Po przyjeździe na lotnisku muszę udać się do miejsca, w którym zdaje się duży bagaż (oczywiście wybieram stanowisko linii, którymi lecę). O tym trzeba pamiętać, bo to w tym miejscu obsługa "olepia" wózek - naklejka z symbolem lotu. Przecież nikt nie chce, żeby wózek poleciał gdzieś indziej! Wtedy też asystenci na lotnisku otrzymują wiadomość, że "zgłosił się charlie na ręcznym". Jeśli ktoś potrzebuje pomocy przy poruszaniu się po lotnisku, to wtedy należy o tym powiedzieć, bo w tym miejscu może do nas dołączyć asystent i zawieźć nas gdzie trzeba. Otrzymujemy również specjalny voucher, który musimy wręczyć załodze samolotu. I to tyle, możemy robić, co chcemy aż do otwarcia bramek. 

W Polsce na asystentów należy czekać przy bramkach, nie trzeba się pchać do kolejki... na lotnisku w Krakowie przy każdej bramce są wyznaczone miejsca dla OzN, więc spokojnie możecie sobie tam siedzieć. Gdy pojawiają się asystenci, wezmą wasze bilety oraz dowody, sprawdzą wszystko i jazda do samolotu. Jeśli macie ze sobą bagaż to wam pomogą, wszystko na pełnym luzie. Do samolotu dojeżdża się specjalnym samochodem-windą i to w tym samochodzie zazwyczaj należy się przesiąść na takie wąskie krzesełko na kółkach (trzeba się na nie przesiąść, bo między fotelami jest tak mało miejsca, że normalny wózek się nie zmieści). Zdarza się, że asystenci proszą o zabranie poduszek z wózków, bo jest taka zasada, że powinno się zabrać ze sobą wszystko, co nie jest na stałe zamontowane do wózka. Niestety, zdarza się tak, iż jakieś fragmenty się gubią, dlatego chcąc tego uniknąć, musimy zabrać takie elementy ze sobą. W moim przypadku jest to zawsze poduszka, na której siedzę. Na przewożenie freewheela mam metodę - wieszam go z tyłu na wózku, na specjalnym haku, a dodatkowo przywiązuję go opaskami zaciskowymi (pamiętam o tym, żeby zabrać je na zapas).

Co jest ciekawe i zarazem trochę wkurzające, że każda linia ma inne zasady co do kolejności wejścia na pokład. Asystenci i zarówno niepełnosprawni wolą wsiadać jako pierwsi, bo wtedy nie ma tłumów, ale wielokrotnie zdarzyło mi się wchodzić na pokład jako ostatnia pasażerka i wygląda to tak, że pasażerowie wkładają bagaże do półek, albo szukają miejsca na bagaż, szukają swoich miejsc, idą do toalety, no a my się pchamy na swoje miejsce... Nie ma tego problemu, kiedy wchodzę na pokład pierwsza. Jeśli zdarza się, że wszyscy siedzą na miejscach, ale stewardesa nie prezentuje nam jak mamy założyć kamizelkę ratunkową, to oznacza, że prawdopodobnie jakiś niepełnosprawny wsiada do samolotu. Taaak, nie raz zdarzyło mi się opóźnić wylot, sorry not sorry. Wózki zabierane są przez asystentów i transportowane przez nich do luku bagażowego. Zaraz po wylądowaniu wózki czekają w windzie przy samolocie. 

Kolejną ciekawostką jest to, że miejsce dla osób niepełnosprawnych jest przy oknie. Wyobraźcie sobie, że wszyscy już siedzą, a mi asystenci pomagają usiąść właśnie przy oknie... Wtedy pasażerowie, którzy siedzą w moim rzędzie muszą wyjść, ale pasażerowie siedzący w rzędzie za mną również, więc zamieszania w cholerę. Moja sarkastyczna rodzicielka tłumaczy to w ten sposób, że jest to przemyślany ruch linii lotniczych, bo podczas ewakuacji przynajmniej nie będziemy przeszkadzać, hehehe. Coś w tym jest! :D

Jeszcze słów kilka o asystentach. W Polsce zawsze znają angielski, we Włoszech i Francji niekoniecznie. Bawi mnie pytanie asystentów w tych krajach, czy znam francuski czy tam włoski, moja odpowiedzieć pada "no", a oni: ojojojo. Wtedy zaczynamy gestykulację, a wytłumaczyć im, jak mają mnie podnieść nie jest łatwo, ale zabawnie to na pewno.
We Włoszech na lotniskach są pomieszczenia, w których czeka się na eskortę do samolotu. Pamiętam, jak pierwszy raz wracałam z Włoch do Polski, asystent oczywiście nie znał angielskiego. Zaprowadził mnie do tego pokoju i pokazał, że mam czekać. Wylot 19:45, a o 19:30 nadal nikt po mnie nie przychodził. Ale to są Włosi, mają czaaas! 
We Francji za to siedziałam w samochodzie pod samolotem jakieś 30 minut. Oczywiście, że nie wiedziałam dlaczego, bo nie znam francuskiego. Samolot był opóźniony o 30 minut, ciekawe dlaczego... ;) 
Podczas wsiadania do samolotu lecącego do Brukseli było tak dużo niepełnosprawnych, że asystenci nie nadążali z "załadunkiem" - taaaak, lot opóźniony.
W Egipcie zgubiono mój wózek... na szczęście czekał na mnie przy bagażach, ale najadłam się strachu. 

Podróże kształcą, dają zastrzyk energii, są super! Podróżujcie, nie bójcie się pytać, prosić o pomoc... cały świat stoi przed nami otworem i nic nas nie ogranicza!


Photos: google.com



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz