poniedziałek, 30 grudnia 2013

Nothing is impossible

Niektórzy już wiedzą (z mojego fejsbukowego fanpejdża WWoW facebook, na którego zapraszam - lajkujcie, lajkujcie ;> ), a niektórzy nie, że w końcu udało mi się pojechać na mecz pokazowy rugby! Ale rugby na wózkach inwalidzkich! I już na samym początku muszę zaznaczyć, że mogłam zobaczyć ten mecz dzięki mojemu kuzynowi Jarkowi, który zawiózł mnie do Mikołowa :*

A wracając do tematu rugby. Pierwsze wrażenie: wielkie wow! Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem. To wszystko dzięki tym Panom: IKS Jeźdźcy

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Święta, święta!

Jak pewnie wszyscy zauważyli już jutro Wigilia! Dlatego chciałabym Wam wszystkim, moim drogim Czytelnikom, życzyć z całego serca wspaniałych, cudownych i niezapomnianych chwil spędzonych w doborowym, lubianym towarzystwie. Rodzinnie czy też nie, niech te święta będą miłą ucieczką od wszystkich utrapień oraz problemów. Bądźcie weseli i uśmiechnięci! Pamiętajcie, że to nie prezenty, nie obfity stół są najważniejsze. Życzę Wam, żeby ten duch świąt Bożego Narodzenia dotarł do Was i żebyście po prostu byli szczęśliwi, gdyż to jest najważniejsze! A na Nowy Rok 2014 życzę spełnienia wszystkich marzeń i żeby był lepszy niż ten poprzedni!

sobota, 14 grudnia 2013

Wróg publiczny

"Biurokracja to dobrze zorganizowana zaraza" C. Parkinson

A co można powiedzieć o urzędnikach państwowych? Osobiście mam niezbyt dobre zdanie o ludziach, którzy piastują owe stanowiska. Właściwie to nawet nie mogę tutaj zamieścić słów, które wydobyłyby się z moich ust, gdyby ktoś mnie zapytał, co myślę na ich temat. A muszę przyznać, że ilekroć mam kontakt z biurokracją naszego państwa, tym moja opinia się pogarsza. Naprawdę! Oczywiście, rozumiem, że urzędnicy muszą dostosowywać się do praw i reguł, które ich obowiązują, ale przepraszam bardzo, czasem można pójść na rękę, wykazać się współczuciem i po prostu, tak po ludzku, sercem. Tyle że chyba większość z nich tego serca nie ma. Co jest przykre, nawet bardzo.

wtorek, 3 grudnia 2013

Energy shot

Trochę mnie nie było, ale powracam!

Naładowałam baterie, poziom energii i zapału znowu na wysokim poziomie. A do tego, jak na razie, wszystko idzie po mojej myśli - dotychczasowe kolosy zaliczone (oprócz jednego, ale tak właściwie to się nie liczy), stypendia przyznane, a przede wszystkim dofinansowania z PFRON'u rozpatrzone pozytywnie, więc wyciągnę z państwa trochę pieniędzy na moje wygody (więcej na ten temat: KLIK ).

niedziela, 24 listopada 2013

Climb mountains together

Czytając tego posta, proponuję Wam, abyście w tle włączyli sobie tę piosenkę:

Mówi się, że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach. W niektórych przypadkach to powiedzenie jest taaak bardzo prawdą życiową. Jednak ja nie zamierzam rozważać w tym poście różnorakich sytuacji rodzinnych. Opiszę to, co jest ważne dla mnie. Coś, co zdefiniowało mnie jako osobę, którą jestem teraz. Coś, co daje mi siłę i wsparcie. Moja najbliższa rodzina, a w szczególności rodzice.

sobota, 16 listopada 2013

Patrz pod koła!

Już na samym początku przepraszam za moją dość długą nieobecność na blogu i brak nowych postów, ale studia i moje życie towarzyskie mnie wciągnęły i po prostu nie miałam głowy do pisania. Mam nadzieję, że jest to tylko taki przejściowy etap. WENO WRÓĆ!

Okej, przejdźmy już do sedna. Dzisiaj temacik życiowy, a mianowicie - bariery architektoniczne. 
Ładna nazwa, lecz nie tak fajnie, gdy się na owe przeszkody wpada, wjeżdża, spada z nich itp ;)

poniedziałek, 28 października 2013

Mocny kop!

Dzisiejszy post będzie o motywacji, "walce", pasji, sile i wytrwałości, a to wszystko poparte przykładami.

Walka z przeszkodami, niechęcią.
Pasja i zaangażowanie, by robić to, co się chce oraz to, co się kocha.
Wytrwałość w dążeniu do celu.
Siła, które napędza i pozwala przenosić góry.

niedziela, 20 października 2013

You're gonna hear me ROAR!

Minął trzeci tydzień nauki. Powoli acz cały czas, przyzwyczajam się do nowych realiów, które zdecydowanie nie przypominają mi niczego, co działo się w moim życiu do tej pory. Oczywiście nie mogę narzekać, gdyż studiuję to, co chciałam. Kierunek jest ciekawy i bardzo mi się podoba (pierwszy kolos zaliczony!). A przede wszystkim czuję, że ten wybór był właściwy, co jest ważne. Muszę jedynie przywyknąć do tego, że jest inaczej. No cóż, będzie ciekawie.

poniedziałek, 7 października 2013

YOLO

Wydaje mi się, że tematem, który warto tutaj poruszyć, jest kontakt i postrzeganie osób niepełnosprawnych przez ludzi zdrowych, sprawych, którzy nie borykają się z takimi problemami zdrowotnymi, technicznymi jak my. Choć tak teraz się nad tym zastanawiam to powinnam raczej napisać, postrzeganie wszystkich osób zmagających się z poważnymi chorobami czy też urazami. Może uda mi się trochę rozjaśnić tą sytuację, bo wiem od wielu osób, że często nie wiadomo, jak się przy nas zachowywać, czy zaproponować pomoc, czy można zapytać co się stało, na co się choruje itd.

wtorek, 1 października 2013

Biznes się kręci

To będzie post o kasie.
Mówi się, że żadna praca nie hańbi. Po części się z tym zgodzę, ale...
  1. Praca wbrew prawu?
  2. Zarabianie na czyimś nieszczęściu?
Odniosę się do tego drugiego punktu. Choć muszę zaznaczyć, że nie lubię określenia, iż wózek i choroba są moim nieszczęściem. Są częścią mojego życia, a ja staram się to akceptować. No ale nie o tym ma być mowa, a właściwie ta pisanina. Pomyślałam, że dobrze będzie napisać post o biznesie, który opiera się na zarabianiu na niepełnosprawnych, w głównej mierze na wózkowcach. Nie mam na celu wzbudzać w Was litości, czy też myśli, że moje życie jest taaakie ciężkie. Chcę uświadomić i nakreślić Wam pewną sprawę. Idea opisania tego wszystkiego pojawiła się w mojej głowie po rozmowie z kolegą, który był ogromnie zdziwiony, że sprzęty, czyt. wózki, są tak drogie. A i owszem, drodzy państwo. Dobry wózek jest drogi.

czwartek, 26 września 2013

Wonder Marta!

Przede wszystkim już na samym początku muszę się przyznać, że jestem tak baaardzo, baaardzo zadowolona z reakcji moich znajomych na FB, kiedy w końcu zdecydowałam się na opublikowanie bloga na koncie. Byłam mile zaskoczona i przeszczęśliwa, czytając wasze pozytywne opinie, zachęty do dalszego pisania i lajki! A przede wszystkim, przedwczoraj był rekord odwiedzin na WWW blogu - 139 wyświetleń, wczoraj 94! Łohoho szał! Serio, serio, bo zazwyczaj było duużo mniej, ale nie o tym będę pisać ;) Jednak pochwalić się można, a co.

O czym to ja miałam pisać? Mam sto pomysłów na minutę i ciężko mi je zebrać do kupy, żeby napisać coś sensownego. Coś tam zaczynam, a potem zmieniam temat... Już mi się przypomniało :D

wtorek, 24 września 2013

kompleksy - never ending story

Dzieciństwo to moim zdaniem taki magiczny okres w życiu, kiedy niczym nie trzeba się przejmować. Są koleżanki i koledzy to się bawimy. Szkoła i zabawa - tyle. Później nadchodzi czas, kiedy coraz większą uwagę zwraca się na swój wygląd. Ogląda się reklamy, seriale, filmy, w których występują idealne modelki, aktorki i aktorzy, wydają mnóstwo pieniędzy  na: siłownię, fitness, diety, zabiegi chirurgii plastycznej, botoks itd. No i prawda taka, że kiedy na każdym kroku widzimy idealnie wyglądających ludzi to pojawia się myśl - kurczę, no jeśli oni tak wyglądają, to chyba trzeba tak wyglądać... A sorry bardzo, nie każdy jest Milą Kunis czy Bradem Pittem. Przez to wszystko co widzimy, przez wyidealizowane, wyfotoszopowane ciała, twarze, mamy całkowicie zaburzony pogląd na siebie. Oczywiście są ludzie, którzy nie zwracają większej uwagi na to, jak wyglądają. Ale każdy kompleksy ma, więcej lub mniej. Tego jestem pewna.
A to właśnie kompleksy przeszkadzają nam w akceptacji samej/samego siebie. Źle się ze sobą czujemy, nie potrafimy się otworzyć na nowe znajomości, nie potrafimy być pewni siebie. Należy jeszcze wspomnieć, że to my sami najdokładniej widzimy swoje niedoskonałości, które aż kłują nas w oczy. Znajomi i inni ludzie zaprzeczają, lecz my i tak im nie wierzymy, bo przecież jak można nie widzieć tych GRUBYCH ud, pośladków etc. Kiedy słucham moich znajomych, głównie kobiety, to często opadają mi ręce - jak można przejmować się takimi błahostkami, kiedy nikomu innemu to nie przeszkadza. Ano można. Najważniejsze jest to, żeby dobrze się ze sobą czuć, wtedy wszystko staje się łatwiejsze. Akceptacja przede wszystkim -> post na ten temat KLIK tutaj

wtorek, 17 września 2013

Just tryin' find my way someway.

Nie było weny. Zapomniało się trochę o pisaniu na blogu. I nie było pomysłu na sensownego posta. Jednak dzień dzisiejszy przyniósł niespodziewanie wenę i ideę na coś nowego! Słuchałam sobie nowej płyty Rudimental, przesłuchałam całą i ostatni utwór - bang! Muszę coś napisać!

No to zaczynam.

Od początku września uczęszczam na intensywny kurs czeskiego, co jest ściśle związane z kierunkiem studiów, na jaki się wybieram - filologia słowiańska z językiem kierunkowym czeskim. Już po zakończeniu matur doszłam do wniosku, że chcę rozpocząć studia z choćby minimalną znajomością češtiny. Wszyscy się ze mnie śmieją, kiedy mówię, jakiego języka się uczę. Fakt faktem, niektóre słowa brzmią dla nas Polaków zabawnie. Jednakowoż nauka z własnej woli, kiedy nikt mnie nie zmusza, kiedy był to tylko i wyłącznie mój pomysł, wygląda całkowicie inaczej. Robię to tylko dla siebie, a co najważniejsze czuję, iż jest to dobra decyzja. Oczywiście, okaże się później, czy moje przeczucie jest słuszne. Jak na razie muszę zacząć studia. Jednak niebywale przyjemna jest ta świadomość, uczucie, jakkolwiek to nazwać, że dobrze wybrałam, iż wydaje mi się, że to jest to. To, co chciałabym robić w przyszłości. Już jakiś czas temu zauważyłam, że ogromną przyjemność sprawia mi porozumiewanie się w innym języku. Po którejś z lekcji, kiedy w końcu udało mi się zbudować dłuższą wypowiedź po czesku (okej, przesadzam, kilka zdań...) byłam szczęśliwa jak małe dziecko, które dostało nową zabawkę. Tak więc, na razie, czeski jest moją drogą.


środa, 28 sierpnia 2013

na fali popularności?

Blogowanie aktualnie jest bardzo popularne. Mnóstwo ludzi ma swoje blogi o różnych tematykach. Ogólnie rzecz ujmując ukazywanie swoich zdjęć, efektów swojej pracy, autorskich opowiadań, własnych refleksji czy też felietonów jest w modzie, a ludzie lubią to wszystko oglądać i czytać, co na pewno jest ogromnie miłe dla autorów. Wydaje mi się, że coraz chętniej otwieramy się i pokazujemy co w nas siedzi. To jest dobre zjawisko, bo skoro już mamy jakąś pasję to dlaczego jej nie ujawnić? Wiadomo, że można też robić coś tylko dla siebie, ale opinia innych na temat naszych tworów jest konstruktywna. No okej, nie zawsze, gdyż jeśli ktoś jest bardzo wrażliwy to negatywne zdanie na temat jego prac może spowodować załamanie i brak chęci do kontynuowania pracy nad blogiem na przykład. Choć uważam, że jeśli są pozytywne opinie (nie tylko od własnych znajomych, którzy zazwyczaj chwalą, jak np. u mnie ;) tak na marginesie serdecznie was pozdrawiam Słodziaki moje ;P) to warto kontynuować publikowanie. W końcu to internet, każdy może robić, co chce i pokazywać innym to, na co ma ochotę. Jedynie popularność bloga świadczy o tym, czy ma to sens. Hmm... mój blog nie jest zbyt popularny, czy to jakiś znak? Haha, okej, na razie nie będę się tym przejmować, gdyż dopiero zaczynam ;)

sobota, 24 sierpnia 2013

social creature.

Istnieją stereotypy o niepełnosprawnych. Jest ich mnóstwo. Istnieją one w środowiskach, między ludźmi, którzy nie mają do czynienia z takimi osobami jak my. Nie ma się co dziwić, bo skoro nie przebywa się z wózkowcami to na pierwszy rzut oka jesteśmy po prostu "ludźmi na wózku", "ludźmi pokrzywdzonymi przez los, bo na wózku", "ludźmi zmagającymi się z chorobami" itp itd (oczywiście nie wszyscy tak myślą, ale większość i owszem ;] ). No dobra, ja na przykład zmagam się z chorobą i jestem na wózku, ale stereotypy, które krążą o niepełnosprawnych, chyba mnie nie dotyczą. A szczególnie jeden z nich, o którym chcę pisać w tym poście: izolacja przez to, że jest się chorym czy też na wozie, czy wszystko na raz ;)

niedziela, 18 sierpnia 2013

This is a gift.

Ostatnie wydarzenia w moim życiu zmusiły mnie do przemyślenia kilku spraw. Odbyłam kilka ciekawych rozmów ze wspaniałymi, mądrymi ludźmi, którzy dobrze mnie znają i mnie cenią. I chyba w końcu dotarło do mnie, że ogromnie ważne jest to, by się doceniać. Cenić się za to, jakim się jest wobec innych. Nie mam na myśli przerośniętego ego, bycia zbyt pewnym siebie. Chodzi tutaj o to, iż w końcu uwierzyłam bliskim mi ludziom, że jestem wspaniałym człowiekiem, który oferuje całe swoje serce i wszystko, co jestem w stanie zrobić, dla mojej rodziny, przyjaciół. Oni wiedzą, że mogą zadzwonić do mnie w środku nocy, gdy będzie im źle, a ja ich wysłucham i postaram się pocieszyć, pomóc. To, że moje starania w byciu pomocną oraz fair zostały docenione jest dla mnie cudowną nagrodą za to, jaka staram się być. Wiem, że nie jestem idealna. Zdarza mi się być niemiłą, irytującą, egoistyczną itd. Każdy ma lepsze i gorsze chwile. Jednak słowa, które usłyszałam ostatnio podniosły mnie na duchu i pozwoliły zrozumieć moje zachowanie w ostatnich miesiącach. Nie będę tu niczego cytować, bo nie uważam, by było to istotne, ale słowa te ciągle brzmią mi w uszach.

środa, 7 sierpnia 2013

wewnętrzne roztrzepanie.

Ostatnimi czasy dochodzę do wniosku, że jestem typową kobietą, która nie wie, czego chce i nie rozumie siebie. To straszne, gdyż zawsze powtarzałam sobie, że muszę mieć jasno wytyczone cele, do których będę dążyć. I nie ma znaczenia to, że mam 19 lat, bo świetnie zdaję sobie sprawę, że decyzje, które podejmuję aktualnie w jakiś sposób zaważą na mojej przyszłości. Trzeba sobie uzmysłowić, iż przez wózek np. nie mogę pracować w spożywczaku itp. Dlatego jak do tej pory zawsze starałam się wszystko dobrze przemyśleć i realizować moje plany bez rozdrabniania się. No i bach, bo mam problem. Jeśli chodzi o sferę edukacji to jest to łatwe, ale nie jeśli chodzi o sferę mojego życia prywatnego. Pozornie jest okej, ale gdzieś tam w głębi mnie, mej duszy, wcale nie. Wątpliwości, niedopowiedzenia, udawanie. Co we mnie siedzi w środku? Nie wiem. Jestem skomplikowana, nie potrafię stawiać spraw jasno, bo się boję, bo mi nie wypada. Strasznie mnie to irytuje, staram się z tym walczyć, ale to chyba długa droga, którą muszę pokonać. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wziąć głęboki oddech i stawić temu wszystkiemu czoła. I znowu, to nie takie łatwe. Wrrr, niech mnie ktoś postawi do pionu, proszę!

POMOC POTRZEBNA, TU, ZARAZ! MOŻE BYĆ NAWET DRASTYCZNA ;)

wtorek, 6 sierpnia 2013

acceptance in progress.

Jedną z moich pasji jest fotomodeling. Lubię pozować, a przed obiektywem czuję się bardzo dobrze i sprawia mi to przyjemność. Nie jestem profesjonalną modelką, do tego się przyznaję, ale po kilku sesjach wydaje mi się, że już wiem, o co w tym chodzi - jak ustawić się przed obiektywem, żeby ukazać swoje atuty itd. Mimo wszystko, nie jest to takie łatwe. Można być fotogenicznym i pięknie wyglądać na zdjęciach, ale jeśli ktoś nie potrafi pokazać emocji to wszystkie ujęcia wyglądają tak samo. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Oczywiście można mi zarzucić, że jestem laikiem i się nie znam, a wypowiadam się w tej kwestii, lecz jedno jest pewne, jeśli nie jest się znaną modelką, topmodelką etc to trzeba się mocno starać, żeby się dostać na sesję i coś z tego mieć. Najtrudniejsze przynajmniej moim zdaniem są portrety, w których akurat ja się specjalizuję. Chyba ze względu na to, że większość fotografów, którzy robili mi zdjęcia, nie wie w jaki nietypowy i niebanalny sposób przedstawić moją osobę na wózku. Nie wiem dlaczego ale niewielu "fociarzy" decyduje się, by zrzucić mnie z wozu i spróbować czegoś innego niż portrety. Apeluję - jeśli macie jakiś pomysł to nie bójcie się mi ich przedstawić ;) Jeśli już piszę o sesji to zapraszam do pooglądania mojego portfolio: matza on maxmodels.pl . Nie jest tego zbyt dużo, ale jestem dumna z tych zdjęć.

środa, 31 lipca 2013

Lady Panthera

Dzisiaj post o czymś bardzo zwykłym - moim wózku! :)

Na co dzień poruszam się piękną Pantherą S2 Short. Jeśli ktoś, że się tak wyrażę, nie siedzi w branży to pewnie nic mu to mówi ;)
Panthera to szwedzka firma produkująca aktualnie najlepsze wózki inwalidzkie na świecie. Może tylko wspomnę, że jest to jedyna firma, która wyprodukowała wózek wykonany z włókna węglowego, ważący (rama+koła) 4,2 kg! Jest to niewyobrażalne udogodnienie dla osób aktywnych, ponieważ siła jaką wkładają w to, żeby się poruszyć przynajmniej w 90% przekłada się na ruch wózka. Nie muszą się strasznie wysilać, by ruszyć sam wózek.