Szczególnie kiedy mam zły dzień i wszystko wydaje mi się beznadziejne. Możliwe, że przez to, iż jestem na wózku nie ma we mnie takiej pewności siebie, jaka powinna być, że czasem czuje się przez to źle i wtedy się nad sobą użalam, a to ma bezpośredni wpływ na moją samoocenę. Zawsze sobie wtedy myślę: będę się starać bardziej, a wtedy będzie lepiej. A jeśli już naprawdę bardziej nie mogę się starać? Jestem na każde zawołanie, wysłucham, doradzę, chcę pomóc. Wszystko jest okej, jeśli ktoś to docenia i odwdzięcza się tym samym. Teraz można mi zarzucić, że przecież powinnam być bezinteresowna. Uwaga, jestem bezinteresowna, bo jeśli ktoś obdarza mnie zaufaniem to ja robię to samo i liczę, że skoro ja jestem zawsze to ta druga osoba też powinna być. Taka jest zasada przyjaźni. Najważniejsze dla mnie w przyjaźni, ogólnie ujmując w kontaktach międzyludzkich, jest to, by być fair w stosunku do siebie. Skoro ja chcę tyle z siebie dać, to dlaczego nie mogę tego wymagać od ludzi, którzy niejednokrotnie podkreślają, że zawsze mogę na nich liczyć, a w rzeczywistości są zadufani w sobie i interesuje ich tylko to, by im było dobrze. Kłamstwa, puste obietnice i perfidne działania za plecami. Dlatego nie chcę takich ludzi wokół siebie. Choć nie jest mi łatwo, muszę zrobić z tym porządek i odciąć się od fałszywych istot, które mnie otaczają i tylko udają przyjaciół.
Podkreślam to - nagrodą dla mnie za wszystko, co robię oraz jaka staram się być, jest zaufanie jakim obdarzyli mnie ludzie, którzy mnie otaczają. Potraficie mi powiedzieć o tym, co tam gdzieś głęboko w Was siedzi, a do tego chcecie jeszcze wysłuchać, co ja mam na ten temat do powiedzenia. Dziękuję za to i jeszcze za to, że dzięki Wam uwierzyłam w siebie. Jak śpiewa Florence Welch w jednej z piosenek - this is a gift. Gift for me.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz