sobota, 16 listopada 2013

Patrz pod koła!

Już na samym początku przepraszam za moją dość długą nieobecność na blogu i brak nowych postów, ale studia i moje życie towarzyskie mnie wciągnęły i po prostu nie miałam głowy do pisania. Mam nadzieję, że jest to tylko taki przejściowy etap. WENO WRÓĆ!

Okej, przejdźmy już do sedna. Dzisiaj temacik życiowy, a mianowicie - bariery architektoniczne. 
Ładna nazwa, lecz nie tak fajnie, gdy się na owe przeszkody wpada, wjeżdża, spada z nich itp ;)
Na co dzień raczej nikt nie zwraca uwagi na to czy: kostka na chodniku jest równo położona, studzienka kanalizacyjna wystaje odrobinę nad płytę chodnika, krawężnik jest za wysoki, szyny na schodach są za szerokie lub nie ma ich w ogóle, nie ma windy, a za to są schody, schody są za wąskie, autobus, tramwaj jest nieprzystosowany, drzwi są za wąskie, w przejściach między półkami sklepowymi jest za mało miejsca, w klubie są tylko stoliki barowe... bla bla bla można by tutaj wymieniać w nieskończoność. I nagle czary mary! Zapraszam na spacer po mieście ze mną i widzicie wszystkie powyżej wymienione defekty ulic, sklepów, klubów, budynków pożytku publicznego. Pojawia się zdziwienie i słowa: "o kurczę, nigdy nie zwróciłam/zwróciłem uwagi na to czy tamto". Oczywiście mnie to nie zaskakuje, bo człowiek często nie zauważa rzeczy, które w jakiś bezpośredni sposób go nie dotyczą. Jednak kiedy wychodzi się gdzieś z wózkowcem to raptem zaczyna się więcej widzieć, z oczu spadają klapki. Jako że w moim otoczeniu raczej nie ma osób na wózkach, a większość moich znajomych porusza się na własnych nogach ( jak to ładnie wymyśliłam, hahaha ;> ) to bardzo często jestem świadkiem takich reakcji. 

Ale! Muszę przyznać, że jeśli chodzi o przystosowanie ulic i budynków dla wózkowcow to jest coraz lepiej. Jeśli już się coś buduje czy remontuje to w głowach architektów zapala się lampka: o, potrzebna winda itd. Takie są teraz wymogi i bardzo dobrze, ponieważ każdy ma prawo korzystać z chodników, przejść dla pieszych etc. Jednak muszę przyznać, że czasem opadają mi ręce i nie wiem co jeszcze, jak widzę podjazd, który jest tak stromy, że nie ma szans z niego skorzystać, albo podjazd który jest tak wąski, że mój wózek ledwo się mieści na zakrętach. Co to za inteligentny inaczej człowiek wymyślił. O! Kładki dla pieszych nad drogami. Zamiast zamontować windę to lepiej jest konstruować podjazd, który ma normalnie 100 metrów. Okeeej, nie narzekam, dobrze, że w ogóle to jest, bo inaczej to: przejeżdżaj sobie przez dwupasa dziewczynko na wózku. Pozdrawiam serdecznie... A tak na marginesie - przejścia dla pieszych na drodze szybkiego ruchu to jest kurczę świetny pomysł, nie ma co ;) Aha, zastanawiam się, jak to jest z szynami na schodach, bo mój wózek ma ZAWSZE za mały rozstaw kół i nigdy nie mogę skorzystać z tych wspaniałych udogodnień... 

A na koniec jeszcze kilka moich własnych doświadczeń z polskimi miastami, które odwiedziłam w tym roku.

Warszawa
Pierwsze wrażenie - masakra. Przejazd pociągiem z Ochoty do centrum był męczący, okropnie. Owszem, może mi ktoś zarzucić, że nie jest źle, ale dla kogoś, kto pierwszy raz musi się poruszać po stolicy to wszędzie są schody. Schody, schody, schody i jeszcze raz schody. Jeśli jadę do STOLICY to przepraszam bardzo, lecz nie przyszłoby mi do głowy, że by przemieszczać się wózkiem po mieście muszę mieć własnego "koksa", który będzie taszczył mój wózek osobno i mnie osobno. I tutaj o to historyjka - pani, która sprzedawała nam bilety na pociąg (w tym bilet dla osoby niepełnosprawnej!), zapewniła nas, że jeżdżą pociągi niskopodłogowe. No jeżdżą, ale innymi liniami, na które akurat nie mieliśmy biletów. Gdzie tam przyszłoby jej do głowy, żeby nas o tym poinformować. Już nie wspominając o tym, żeby można było wózkiem wyjechać  na peron. "Koks" był potrzebny. Centrum miasta - przejścia podziemne, czyt. szyny, niestety nie dla mnie. Winda może gdzieś jest, ale gdzie? Nie wiadomo. Stolica ładne miasto, ale następnym razem jak tam pojadę to już wiem, że muszę się solidnie przygotować, albo mieć przewodnika, który się orientuje. No ale "koksa" lepiej też mieć w zanadrzu ;)

Kraków    
Proszę Państwa - poezja. Tam, gdzie potrzebowałam się dostać, nie było najmniejszych problemów. Podjazdy, windy i inne bajery. Podróżowanie komunikacją miejską przez wózkowca i opiekuna za darmo. Wejście do kościoła Mariackiego za darmo. Podest dla wózkowców na Coke Live Music Festival, żebyśmy mogli widzieć i żeby nas tłum nie zadeptał! Tyle szczęścia i radości. Już nie wspominając o ludziach, którzy ciągle pytali, czy nie trzeba pomóc, np. wyjechać ze sklepu. Kocham Kraków.

A wiecie co w tym wszystkim jest najlepsze? Że my, wózkowcy, i tak sobie z tym wszystkim radzimy. Życzę udanego weekendu oraz patrzcie pod nogi i koła! ;)

2 komentarze:

  1. Świetny post!:) Warto byłoby opisać też Katowice z racji, że po nich też dosyć swobodnie można się poruszać, mimo iż są małe braki w komunikacji:) Za to winda na Rondzie Sztuki... cacuszko:P O podjazdach do bloków nie wspomnę:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Winda jak winda, dobrze, że wgl jest ;)
      A podjazdy w blokach, czyt. szyny, to już lepiej nie dyskutować, nawet mamy z wózkami nie mogą skorzystać...

      Usuń