wtorek, 24 września 2013

kompleksy - never ending story

Dzieciństwo to moim zdaniem taki magiczny okres w życiu, kiedy niczym nie trzeba się przejmować. Są koleżanki i koledzy to się bawimy. Szkoła i zabawa - tyle. Później nadchodzi czas, kiedy coraz większą uwagę zwraca się na swój wygląd. Ogląda się reklamy, seriale, filmy, w których występują idealne modelki, aktorki i aktorzy, wydają mnóstwo pieniędzy  na: siłownię, fitness, diety, zabiegi chirurgii plastycznej, botoks itd. No i prawda taka, że kiedy na każdym kroku widzimy idealnie wyglądających ludzi to pojawia się myśl - kurczę, no jeśli oni tak wyglądają, to chyba trzeba tak wyglądać... A sorry bardzo, nie każdy jest Milą Kunis czy Bradem Pittem. Przez to wszystko co widzimy, przez wyidealizowane, wyfotoszopowane ciała, twarze, mamy całkowicie zaburzony pogląd na siebie. Oczywiście są ludzie, którzy nie zwracają większej uwagi na to, jak wyglądają. Ale każdy kompleksy ma, więcej lub mniej. Tego jestem pewna.
A to właśnie kompleksy przeszkadzają nam w akceptacji samej/samego siebie. Źle się ze sobą czujemy, nie potrafimy się otworzyć na nowe znajomości, nie potrafimy być pewni siebie. Należy jeszcze wspomnieć, że to my sami najdokładniej widzimy swoje niedoskonałości, które aż kłują nas w oczy. Znajomi i inni ludzie zaprzeczają, lecz my i tak im nie wierzymy, bo przecież jak można nie widzieć tych GRUBYCH ud, pośladków etc. Kiedy słucham moich znajomych, głównie kobiety, to często opadają mi ręce - jak można przejmować się takimi błahostkami, kiedy nikomu innemu to nie przeszkadza. Ano można. Najważniejsze jest to, żeby dobrze się ze sobą czuć, wtedy wszystko staje się łatwiejsze. Akceptacja przede wszystkim -> post na ten temat KLIK tutaj



Można pisać i pisać na ten temat, ale co z tego. Sama mam kompleksy i to nawet dużo. Jednak coraz częściej zdaje sobie sprawę, że to totalna głupota. Dążenie do bycia idealnym nie ma sensu! Jak to powiedziała moja przyjaciółka, Dominika Budzyńska, sztuką jest to, by te swoje niedoskonałości zaakceptować i polubić. Jeśli nie mogę czegoś zmienić, gdyż po prostu się nie da, to jaki sens ma to, że kompleksy będą mnie ograniczać? No nie ma to najmniejszego sensu, przyznajcie. To jest moje życie, które ja mam w swoich rękach i dlaczego mam wszystko utrudniać przez te głupie kompleksy. Jeśli jest sposób na ich zlikwidowanie to dlaczego tego nie zrobić? Jednak my, zwykli zjadacze chleba, nie jesteśmy hollywoodzkimi gwiazdami, więc idealni nie będziemy. Ktoś lub coś nas stworzyło takimi, jakimi jesteśmy. I doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że może nas to wkurzać, bo np. moja koleżanka jest zgrabniejsza, ładniejsza itp, ale teraz myślę, a co mam ja, czego ona nie ma? Co ja mam? Podobno niezwykłe jest we mnie to, że zawsze jestem uśmiechnięta, można na mnie polegać, świetnie wszystkich rozumiem, mam ładne włosy, uśmiech i twarz. No i proszę bardzo, sama znalazłam aż 6 cech, które są pozytywne i którymi mogę się pochwalić. I powiedzieli mi o nich moi znajomi, a nawet nowo poznani ludzie, więc jak mogę je bagatelizować. Zawsze wszystkim powtarzam, że każdy jest wartościowym człowiekiem i ma w sobie, coś, to coś, czego nikt inny nie ma. Znajdź w sobie to coś, popatrz na siebie oczami innych ludzi, ale (obiektywnie!) i uwierz w to, co mówią Ci twoi prawdziwi przyjaciele, bo oni Cię nie okłamują, gdyż Cię cenią, a wtedy przyjdzie prawdziwa akceptacja i radość z życia. Nie jest to łatwe, ale dlaczego nie spróbować. Ja próbuję, zatem kompleksy - WYPAD.   
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz