środa, 5 marca 2014

Dualski

Niepełnosprawność to nie koniec świata. Można to zauważyć, czytając mojego bloga. Różowo nie jest, czasem ma się wszystkiego dość, ale nie jest źle. Świat idzie do przodu i technika również. Jeszcze jakiś czas temu byłam przekonana, że jeśli chodzi o formy rekreacji to nic dla mnie nie ma. Większość sportów, nawet tych przystosowanych dla niepełnosprawnych, wymaga siły mięśni, której akurat u mnie przez SMA jest niewiele. Więc tak sobie trwałam w tym przekonaniu, szczerze nienawidząc śniegu i zimy. Dopóki nie zaczęłam zagłębiać się w sport "niepełnosprytnych" i tak dotarłam do dualski. A później Dominika Jonasa - założyciela Active Therapy i człowieka, który działa dla nas, osób z niepełnosprawnościami.

Teraz przed Wami cała historia jak to Wonder Woman on Wheels, albo już mniej oficjalnie Marta, została oświecona. W końcu.

Odkąd piszę bloga zwracam większą uwagę na wszelkie nowinki, które w jakikolwiek sposób dotyczą wózkowców i ogólnie niepełnosprawnych. Kiedyś przeglądając youtuba wpadłam na filmik rugby na wózkach. Później od znajomej dowiedziałam się o drużynie IKS Jeźdźcy i o meczu pokazowym - więcej tutaj: Nothing is Impossible. A że osobiście uwielbiam oglądać różnego rodzaju dyscypliny sportowe i kibicować, to zainteresowałam się również sportem niepełnosprawnych, tym bardziej, że dotyczy poniekąd i mnie. No ale co z tego, skoro moje SMA mówi mi: "Stara, sorry, sport nie dla ciebie. Siedź sobie na wózku". Jednak mój upór na to nie pozwolił, więc pomyślałam sobie, nie będzie mi SMA dmuchać w kaszę i szukam dalej. I znalazłam. Dualski z instruktorem. Postanowiłam, że zainteresuję się tym po sesji. Ja mam pamięć dobrą, jednakowoż krótką, a może raczej leniwą? Nie wnikajmy ;) W końcu dostałam silnego kopa-motywatora od mojej znajomej, która także jest sma-owcem. Kiedy zobaczyłam jej zdjęcie na dualski we Włoszech (i wysłuchałam milionów westchnień zachwytu i słów: "jakie to wspaniałe!" - pozdrawiam Kola ;*), tak w końcu postanowiłam coś z tym zrobić. Napisałam do Active Therapy <- klik na nazwę i macie wszelkie info. I tak razem z Kolą wybrałyśmy się na piloted dualski do Białki Tatrzańskiej. Jak było?
Tak:










Uśmiech nie schodził mi z twarzy przez cały weekend. Zastanawiam się, jak opisać to, co czułam po jeździe. Nie wiem. Byłam po prostu szczęśliwa. Zaraz po zejściu z dualski, racząc się ciepłą herbatką, napisałam na fejsbukowym fanpejdżu: "Cóż bym mogła powiedzieć o moim pierwszym zjeździe? Poczuć się prawie aktywną osobą, prawie uprawiając sport po raz pierwszy po 20 latach życia - coś niesamowitego!". No i taka prawda. Przez to, że jestem chora i przez wózek, nauczyłam się cieszyć oraz doceniać najmniejsze rzeczy, dzięki którym nie zwracam uwagi na ograniczenia jakie niesie z sobą SMA. Gdybym się tego nie nauczyła, to myślę, że nie byłabym tą Martą, jaką jestem. Podobno, niektórzy ludzie czasem robią się bardziej niepełnosprawni niż w rzeczywistości są - ja zawsze staram się od tego uciekać. Stronić od narzekań na niepełnosprawność, bo tak naprawdę nic to nie daje. Pogodzenie się z sytuacją jest ważne. Jednak najważniejsza jest walka z tymi wszystkimi trudnościami i chęć zrobienia czegoś, co da mi poczucie, że nie jestem do końca ograniczona. I tak właśnie się czułam, jeżdżąc po stokach Kotelnicy, zmieniając pozycję zgodnie ze słowami instruktora Dominika - prawo, lewo. Prawo - uśmiech; lewo - cieszę się bardzo; prawo - ale super; lewo - śnieg jest fajny; prawo - no dobra, fajny tylko na stokach; lewo - czemu dopiero teraz jeżdżę?!; prawo - śnieg na serio jest fajny; lewo - niech śnieg będzie NA STOKACH do końca marca; prawo - już koniec? I tak o to, moi drodzy Czytelnicy, Wonder Woman on Wheels jeździła z ogromnym uśmiechem na ustach, od jedynek po szóstki ;) no okej, uśmiech znikał na muldach, gdyż odrobinę trzęsło, ale amortyzatory dualski pomagały ;)

Polecam wszystkim, bo nie warto siedzieć w domu. Warto wyjść do ludzi i poczuć się nieograniczonym oraz cieszyć się z życia, bo daje ono niezmiernie dużo możliwości wszystkim, bez wyjątku.

1 komentarz: