Zaczęło się lato (już jakiś
czas temu…), czyli okres koncertów, imprez plenerowych i wszystkich innych
biletowanych wydarzeń w pełni. Dlatego wpadł mi do głowy pomysł, aby napisać
bardzo użytecznego posta - pomocny na pewno dla niepełnosprawnych, a dla pełnosprawnych?
Cóż, nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile zachodu kosztuje czasem kupno biletu
i jak wyglądają polskie realia biletowanych eventów ;)
Jestem osobą aktywną
towarzysko i społecznie, dlatego chętnie biorę udział w koncertach, meczach,
festiwalach, imprezach itd. Trochę już tego było i wiele już przeszłam. Teraz
jest mi łatwo, ponieważ raczej wiem, jak się do tego zabrać. No, ale zacznijmy od początku.
1. Bilety
• koszty - wszystko kosztuje i z tym trzeba
się liczyć. To, że ktoś jest kulawy nie oznacza, że ze wszystkiego musi
korzystać za darmo, bo skoro bierze się udział w jakimś wydarzeniu to trzeba
coś zapłacić, takie życie. W Polsce jest o tyle dobrze, iż zazwyczaj
przysługuje zniżka dla niepełnosprawnego i opiekuna. Często dzięki takiej zniżce
można kupić bilety dla dwóch osób (mam tutaj na myśli niepełnosprawnego z
opiekunem) w naprawdę niskiej cenie, co z czasem też się zmienia. Przykład! Z
własnego doświadczenia wiem, że bilety na mecze siatkówki (początkowo
ON+opiekun mieli bilety za darmo, tzw. zaproszenia) podrożały, ale koszty są
zależne od rangi imprezy. Nie można się dziwić, skoro polscy siatkarze osiągają
sukcesy, to ceny biletów też rosną. A wejście z biletem dla osoby pełnosprawnej
kosztuje aktualnie naprawdę dużo, bo ceny za przyzwoite, miejsca wahają się w
granicach 150-300 złotych. Jeśli chodzi o koncerty, to często bilet dla
kulawego kosztuje tyle samo, co np. na płytę lub jakiś sektor ze słabymi
miejscami (miejsca dla ON zazwyczaj nie są rewelacyjne…). Nie można też być
zdziwionym, że na niektóre wydarzenia nie ma zniżek w ogóle.
• zniżki - tak jak pisałam już wcześniej, na WIĘKSZOŚĆ
biletowanych wydarzeń obowiązują zniżki dla ON. Zawsze warto zapytać przed
kupnem biletu. Ceny są bardzo zróżnicowane, więc nie można się nastawiać, że
wejdziemy gdzieś za tanioszkę, bo można się zdziwić. Ciekawostką jest to, że
często za granicą nie ma w ogóle żadnych "przywilejów cenowych". Co z
jednej strony jest całkowicie zrozumiałe, ponieważ niepełnosprawny jest
traktowany, jak każdy inny, więc trzeba zapłacić pełną sumę i tyle. No to teraz
podam przykład polskich rozporządzeń - jeśli osoba niepełnosprawna chce
pojechać gdzieś pociągiem, należącym do PKP Intercity, to jak najbardziej bilet
kosztuje mniej, ale tylko na trasach w Polsce. Za granicę trzeba uiścić pełną
sumę, no chyba, że jest się niewidomym. Ja jestem tylko na wózku, więc zniżki
nie dostałam, a pani na infolinii nie potrafiła odpowiedzieć na moje pytanie,
dlaczego tylko niewidomi i ich opiekunowie mają zniżki, a ktoś z pierwszą grupą
niepełnosprawności nie. Na trasy międzynarodowe nie ma żadnych zniżek, nawet
studenckich, co mnie bardzo zdziwiło, ale cóż, Polska i PKP rządzą się własnymi
prawami. Kto to zrozumie ;)
• kupno biletu - tutaj zaczynają się schody. Zazwyczaj
informacje o tym, czy bilety dla niepełnosprawnych będą dostępne, pojawiają się
bardzo późno. Zdarza się, że sprzedaż wejściówek na jakieś wydarzenie już się
rozpoczęła, a nadal nie wiadomo, jakie bilety mają niepełnosprawni kupić. I
teraz pojawiają się dwa rozwiązania - piszemy maile, dzwonimy kilka razy
dziennie do portalu, który sprzedaje bilety, i do organizatora albo olewamy
sprawę. kupujemy bilety jak wszyscy (przy czym jeśli ktoś jest na wózku to
wiadomo, że raczej do miejsca, za które zapłacił się nie dostanie, bo przecież
trzeba zejść po schodach. Czyli bilet to dla nas tylko możliwość wejścia i
potem szuka się miejscówki, z której będzie się coś widzieć...). Druga opcja
jest dość ryzykowna, ponieważ zdarza się, że na koncertach czy meczach trafia
się na bardzo problematycznych ochroniarzy, którzy nie chcą wpuścić do innego
sektora niż jest wpisany na bilecie. No i co wtedy zrobić? Trzeba się wykłócać,
grozić wezwaniem przełożonego, a czasem nawet kogoś, kto jest odpowiedzialny za
organizację danego wydarzenia. Dużym problemem jest też to, że liczba biletów
dla niepełnosprawnych, którzy mają wyznaczone specjalne miejsca (z których
widoczność jest przyzwoita, o ile nikt nie wstaje z miejsc siedzących przed
nami...), jest naprawdę niewielka. Jeśli na halę, która pomieści 12 tysięcy
widzów, jest około 20-30 miejsc dla ON to jest dobrze. W zeszłym roku spóźniłam
się 5 minut z wysłaniem maila i nie zdobyłam biletów na finał Mistrzostw Świata
w siatkówce. 5 minut… A właśnie, bo wejściówki dla kulawych nie kupuje się
normalnie, tylko trzeba wysyłać maila (na specjalny adres) do strony, która
sprzedaje bilety. Nie ma sensu kupować wejściówek w sklepach typu Empik czy
jakieś kioski, bo tam nikt nic nie wie, szkoda tracić czas. Tylko i wyłącznie
strony internetowe. CHOCIAŻ! Są też wyjątki, na przykład Eventim - jeden z
większych polskich dystrybutorów biletów. Pod koniec czerwca kupowałam
wejściówki na koncert. Biorąc pod uwagę popularność zespołu, chciałam się
dowiedzieć wcześniej, jakie bilety powinnam kupić. Oczywiście informacji nie
było, ale zarówno do Eventimu jak i drugiej popularnej strony - eBilet -
posiadam "te specjalne maile" dla kulawych… Pani z Eventimu odpisała
mi w dzień rozpoczęcia sprzedaży, że jeśli chcę zakupić bilet dla
niepełnosprawnego (bo takie są) to mam się kontaktować z organizatorem. Fajne
podejście do klienta… Z tego, co wiem, organizator zazwyczaj przekazuje daną
pulę biletów do dystrybutorów i całą resztę ma gdzieś. Pragnę tutaj zaznaczyć,
że na bilet na ten koncert wcale nie obowiązuje zniżka, a opiekun płaci za
siebie, więc nie można mi zarzucić, iż się czepiam, a nie płacę. Za to z ręką
na sercu polecam eBilet - bardzo dobra i miła obsługa.
2. Miejsca parkingowe i
"siedzące"
• parking - organizator MUSI zapewnić miejsca parkingowe
dla ON. Powinno być tak - ile miejsc dla kulawych na hali, tyle miejsc
parkingowych. Bywa różnie, bo zdarzało mi się, że podjeżdżając na parking,
ochroniarz mówił - nie ma już miejsc i wysyłał nas gdzieś daleko. Właśnie,
jeśli posiada się legitymację (ważną!) to bez problemu można podjechać
bezpośrednio pod budynek, w którym odbywa się dane wydarzenie. A jak nie chcą
pozwolić? Tradycyjnie - wykłócać się, jeśli nie przynosi skutków, wezwać
przełożonego itd. Wielokrotnie zdarzało mi się, że "zwykły, szary"
(;P) ochroniarz nie chciał mnie gdzieś wpuścić, chociaż miałam prawo, żeby
przejść, a po konsultacji z przełożonym... cud! da się. Nawet przejść przez
strefę VIP, żeby nie musieć iść naokoło przez cały Spodek.
• miejsce "siedzące" - moje krzesło mam zawsze ze
sobą, więc raczej nie martwię się wydarzeniami z nienumerowanymi czy stojącymi
miejscami. Moje podejście jest takie - gdzieś się ustawię. A często ludzie
widząc wózkowca uciekają w popłochu, jeśli nie, to zawsze można ładnie poprosić
kogoś o przesunięcie się ;) Jedna uwaga dla pełnosprawnych - jeżeli wózek stoi
za Wami, to naprawdę nic przez Was nie widać, bo nikt nie jest przeźroczysty.
Odrobinę irytują mnie osoby, które (gdy już w końcu wybiorę sobie miejsce, z
którego coś widzę) stają przede mną i… sobie stoją. Biorąc pod uwagę fakt, że
siedząc na wózku, mój poziom to zazwyczaj pośladki osoby przede mną, mam prawo
być niezadowolona (no dobraa, chyba że to wyjątkowo ładne pośladki ;P). Ale już
tak na poważnie: helou, nie staję się na koncertach przed kulawym, bo wtedy się
zasłania! Stań obok, ale nie przed. Aha, jeszcze jedno... Miejsca dla
niepełnosprawnych przy samej scenie, boisku? Nic bardziej mylnego. Zazwyczaj
kulawi mają wyznaczone miejscówki w najodleglejszych krańcach hali. Inaczej
jest na festiwalach, ponieważ w takich przypadkach zazwyczaj stawia się
platformy, co jest luksusem - nikt mnie nie depcze, a w dodatku jestem nad
tłumem i widzę scenę!
4. Ochrona, wolontariusze
Coś, co mnie doprowadza do
szału - w 4/5 przypadkach ochroniarze i wolontariusze są totalnie niedoinformowani,
gdzie są miejsca dla ON, jak do nich dojść itd. Kilka przykładów:
• koncert Perfect Spodek - pokazuję bilet ochroniarzowi, bo
nie wiem, jak dojść do miejsca. Wskazał wejście ze schodami… Staff? To samo.
Gdy usłyszałam: "proszę poczekać, muszę zadzwonić i zapytać.",
popatrzyłam na kobietę z wyrazem twarzy "seeeerio?" i znalazłam sama.
Może jestem dziwnym człowiekiem, ale jeśli ktoś na swojej odblaskowej kamizelce
ma napisane STAFF i innym ludziom wskazuje, gdzie mają pójść, to chyba ja mogę
wymagać tego samego. Skoro już dla kulawych wyznaczają strefę, która jest
naprawdę mała, to mogliby chociaż wiedzieć, gdzie się ona znajduje. To naprawdę zbyt duże wymagania?
• Orange Warsaw Festival 2014 - wysiadłam z autobusu i nie
wiem, gdzie pójść. Widzę wjazd na parking (również dla ON), no to zapytałam
grzecznie ochroniarza, w którą stronę pójść, żeby znaleźć odpowiednią bramę. I
co? I pokierował nas na około. Już nawet nie wspomnę o innym ochroniarzu,
dzięki któremu niepotrzebnie obeszłyśmy cały Stadion Narodowy w poszukiwaniu
taksówek.
• Liga Światowa Spodek 2011 - w tym przypadku ochrona
przeszła wszelkie granice bezczelności. Bilet dla niepełnosprawnego i opiekuna,
a pani ochroniarz nie chciała wpuścić mnie z asystentką. Do tego powiedziała:
"gdybyśmy wpuszczali wszystkich to byłby tutaj tłum, jak na
zewnątrz". Po kilku mocnych, ale kulturalnych, słowach z naszej strony,
zmieniła zdanie. Jednak ochroniarz, który "pilnował" miejsc dla
niepełnosprawnych, zarządził, że opiekunowie powinni stać pod ścianą i za
każdym razem, gdy moja asystentka się do mnie zbliżała, zwracał jej uwagę, że
powinna odejść. Pozostawię to bez
komentarza.
3. Przypadki losowe
A teraz anegdota z tego
roku.
Organizator koncertu: Go
Ahead.
Zazwyczaj, kupując bilet dla
kulawego z opiekunem, spodziewam się, że miejsca te są obok siebie. A tu
zaskoczenie - jak już udało mi się pozyskać informację, że opiekun musi zakupić
własny bilet to okazało się, że UWAGA - sektor dla opiekunów (nie dla ON
wspólnie z opiekunem) jest przed strefą wyznaczoną dla niepełnosprawnych.
Wygląda to mniej więcej tak, że ja na wózku siedzę sobie przed sektorem, a w
tym sektorze przede mną siedzi mój asystent (już pominę fakt, że to najdroższe
bilety z wszystkich numerowanych miejsc). Dodatkowo pani ze "specjalnego
maila dla kulawych" poinformowała mnie, że nikt nie może zagwarantować, iż
mój opiekun będzie blisko mnie. I teraz pojawia się w mojej głowie myśl - co
jeśli osoba niepełnosprawna ma, na przykład padaczkę, używa respirator,
cokolwiek! Jak można, organizując tak duży koncert, nie myśleć o tak
oczywistych sprawach? Jest to dla mnie niepojęte. Ktoś może mi zarzucić: jak
masz problem, to po co idziesz na koncert? A drodzy Państwo, mam problem, bo z
wszelkich atrakcji tego świata może korzystać każdy, ale często w życiu bywa
tak, że zdrowie lubi komplikować to życie. Co nie oznacza, że ja z tych
atrakcji nie mogę korzystać. Jeżeli ktoś podejmuje się organizacji
jakiegokolwiek wydarzenia to musi zadbać o wszystko. Jeśli jest wyznaczona
strefa dla wózków - dla osób niepełnosprawnych - to trzeba o to zadbać od
początku do końca, a nie robić tego po łebkach, jak to zwykle (niestety) w
Polsce bywa.
Tak oto wygląda polska
rzeczywistość! Jak to w życiu bywa, czasem o wszystko trzeba się prosić, potem
się wkurzać, i znowu wkurzać, czasem się wykłócać, często załamywać nad
nieudolnością ludzi, żeby na końcu móc olać wszystko i cieszyć się z
wspaniałych chwil spędzonych na koncercie, meczu, festiwalu, czy czymkolwiek
innym.
tia :) ja na Orange Warsaw Festival 2014 nie narzekam - bardzo dobrze się mną "zaopiekowano" :)
OdpowiedzUsuńGdyby ochroniarze dobrze nas pokierowali to też bym nie narzekała ;)
Usuń