poniedziałek, 28 września 2015

Gdzie koła poniosą… cz. I - festiwale

Koła mojej Panthery w te wakacje poniosły mnie w kilka miejsc. Przed Wami pierwsza część wakacyjnych wspomnień Wonder Woman on Wheels.

Nie potrafię żyć bez muzyki, więc każda okazja wzięcia udziału w festiwalu lub jakimkolwiek koncercie to dla mnie ogromna radocha. W tym roku plany były bardzo ambitne, bo miałam się pojawić na 3 festiwalach i 2 koncertach. Skończyło się na 2 festiwalach i jednym koncercie.

A dlaczego moje plany były ambitne? A dlatego, że oba festiwale odbywały się za granicą, a ja musiałam logistycznie to wszystko ogarnąć (SMA i wózek mają wymagania!). Ci, którzy śledzą mojego fanpejdża wiedzą, że byłam na Colours of Ostrava i Szigecie, który odbywał się w Budapeszcie. Zasady mojego działania są bardzo proste: wybieram cel, szukam towarzystwa i pomocy, sprawdzam przystosowania dla kulawych (jeśli ich nie ma to o nie walczę, nawet jeśli ma to być tylko [i aż] pomoc ze strony ochroniarzy), oszczędzam i jadę.

No to zaczynam.

1. Colours of Ostrava

Jeszcze zanim zdecydowałam się pojechać na ten festiwal, bardzo dużo o nim słyszałam. I to były same pozytywne opinie, więc w końcu nadszedł czas, że Wonder Woman on Wheels musiała się tam pojawić ;) Znalazła się szalona ekipa, 9-osobowy bus i jazda!

Pierwsza rzecz, która mnie zachwyciła, kiedy weszłam na stronę festiwalu (czeska, angielska i polska wersja) to zakładka Colours bez barier. W ramach festiwalu działają ludzie, którzy zajmują się tylko i wyłącznie niepełnosprawnymi. Załatwiają dosłownie wszystko! Potrzebujesz asystenta do pomocy w poruszaniu się? Nie ma problemu. Dostosowany nocleg? Załatwią. Parking? No problem. Dostosowany namiot? Oczywiście. Masz jakikolwiek problem już na miejscu festiwalu? Dostaniesz numer i dzwoń. Nie wiesz, jak dojechać? Dzwoń, bo pomogą. Byłam już na wielu koncertach w Polsce i nigdzie nie spotkałam się z tak dobrą obsługą.

Jakie jeszcze plusy?
+ teren - płasko, chodniki i asfalt (błogosławieństwo dla wózków. Zdarza się też żwirek, ale tylko, w niektórych miejscach, więc nie ma co narzekać).
+ zniżki dla kulawych - w Czechach orzeczenia o niepełnoprawności wyglądają inaczej niż u nas, ale z tym również nie było problemu. Przed festiwalem wysłałam maila ze skanem orzeczenia, wytłumaczyłam, który podpunkt muszą odczytać, żeby uznać zniżkę dla niepełnosprawnego z opiekunem i tadam. Myślę, że od przyszłego roku, jeśli pojawią się inni kulawi Polacy to o nic nie muszą się martwić.
+ jak na tak duży festiwal to ceny za: napoje bezalkoholowe, piwo (jako że to Czechy to wiadomo, że piwo jest tańsze chyba nawet od wody, a jest dużo lepsze niż polskie...), jedzenie oraz inne atrakcje; są jak najbardziej atrakcyjne.
+ dobry line-up (znani wykonawcy, jak i niszowe zespoły, dla każdego coś się znajdzie)
+ atmosfera - przyznaję się bez bicia, że kocham Czechy, Czechów i wszystko, co z bohemistyką związane, dlatego za każdym razem, gdy mam okazję przebywać za naszą południową granicą bardzo to sobie cenię. Polacy, jak wiadomo, średnio przepadają za naszymi sąsiadami, ale myślę, że można zmienić zdanie, gdy trochę się tam pobędzie. Pełen luz, dobre piwo, żadnych burd i pijackich awantur, uśmiechnięci ludzie i unoszący się gdzieniegdzie zapach marihuany (nie palę, ale nie mam nic przeciwko temu).

Naprawdę, szczerze, polecam Wam Colours of Ostrava. Nie spodziewałam się, że teren byłej kopalni i huty może być tak urokliwym miejscem, a oglądając oficjalny aftermovie, bardzo się cieszę, że tam byłam. Tyle pozytywnej energii, dobrej muzyki i ludzi kochających muzykę oraz sztukę, a do tego czeski klimacik, czego chcieć więcej. Może zobaczymy się za rok ;)















2. Sziget Festival & Budapeszt

No i to już było wyzwanie, ale nie byłabym sobą, gdybym nie podjęła się realizacji swojego marzenia. Można zapytać, a jakie to niby wyzwanie dojechać do Budapesztu? W sumie racja, bilet na pociąg kupiłam, bilet na festiwal również, więc 10 sierpnia wraz z moją przyjaciółką i 66-litrowym plecakiem stawiłyśmy się na dworcu w Katowicach. Nie obyło się bez trudności, bo pociąg nocny Chopin nie jest przystosowany, ale panowie ochroniarze pomogli. Wózek w przejściu się zmieścił, ale żeby zmieścił się w pełnym przedziale? Nie ma mowy. To co? Koła na półkę (przywiązane sznurówką z butów), korpus przywiązany paskiem do złożonych stolików przy oknie. Możliwość wyprostowania nóg, czy ruszenia się? Eeee, nie. Przed nami 8 godzin jazdy, ale damy radę!



W Budapeszcie, mimo zgłoszenia mojego przejazdu, nie pojawił się nikt do pomocy przy wysiadaniu, ale z tym też sobie poradziłyśmy. Z resztą po tym wyjeździe dochodzę do wniosku, że jeśli jestem gdzieś z moją przyjaciółką to radzimy sobie ze wszystkim - upał, schody, wysokopodłogowe autobusy, i tramwaje, piasek, żwir, toitoi. Nie próbowałyśmy z błotem… Może Open'er za rok? Hahaha ;)

Jeśli ktoś chce się wybrać na wycieczkę do stolicy Węgier w sierpniu - nie polecam. Niemiłosierny upał. No chyba, że siedzi się nad Dunajem, na basenach czy w cieniu na Szigecie to jak najbardziej, ale zwiedzanie w 40-stopniowym upale nie należy do zbyt dobrych pomysłów, lecz TEŻ SIĘ DA (sprawdziłam na własnej skórze, haha). Miłym urozmaiceniem i ulgą są klimatyzowane tramwaje i autobusy (niestety nie wszystkie) oraz kurtyny wodne, pod którymi ustawiają się tłumy. Jednak warto się pomęczyć z upałem, bo Budapeszt to bajka! Piękne miasto z klimatycznymi knajpami, pubami, klubami, wspaniałymi parkami i cudowną architekturą. Po Pradze to moje drugie ulubione miasto w Europie, jak na razie. Foteczki? No to proszę bardzo :)






















Och i ach, ale głównym celem mojego wyjazdu był Sziget Festival.

Osoby, które nie interesują się festiwalami zapewne nic nie wiedzą o Szigecie. Ja do niedawna też niewiele wiedziałam, ale w tym roku wpadłam po uszy - mój cel na przyszły rok: pojechać na cały Sziget. 7 dni koncertów od południa do rana, gwiazdy światowych scen muzycznych, sztuka, cyrk, plaża, ogólnie - czego tylko dusza zapragnie. Uśmiechnięci ludzie, mnóstwo radości, dobra muzyka, piękna sceneria. Zakochałam się! Byłam tylko na jednym dniu i było mi ogromnie żal, kiedy wyjeżdżałam z Budapesztu, a festiwal trwał w pełni (zapełniam już skarbonkę na przyszłorocznego Szigeta, haha).

Kilka zdjęć z oficjalnej strony festiwalu z 11.08: Best photos of Tuesday
I moje też :)








Jako, że na Szigecie spędziłam tylko jeden dzień nie byłoby fair, gdybym porównywała go z Colours. Jest inny i dla mnie bardziej spektakularny, to na pewno. Ze względu na popularność i masy ludzi, które przybywają na festiwal, organizatorzy nie są w stanie zapewnić tak idealnej "opieki", jak w Ostrawie. Jednak ja nie będę narzekać. Jednym minusem jest na pewno to, że w pobliżu głównej sceny jest sporo piasku, przez który aktywnym wózkiem nie jest łatwo przejechać. Nie interesowałam się, jak wygląda sprawa z asystentami dla kulawych.

Dla mnie Sziget to było spełnienie marzeń. Miałam szczęście być na festiwalu, który jest znany na całym świecie. Jest to miejsce, które zachwyci każdego amatora koncertów i tej niepowtarzalnej atmosfery. Oczywiście, tania sprawa to nie jest, bo za 7 dni koncertów gwiazd i codziennych imprez trzeba zapłacić, ale warto, warto, warto!


W tym poście chciałam również bardzo podziękować wszystkim osobom, które pomogły mi dotrzeć do  Ostrawy i Budapesztu, bo bez nich na pewno by mi się to nie udało. Dzięki rehabilitacyjno-kulawo-bielska Ekipo za Ostrawę i najlepsze towarzystwo na czeskiej ziemi oraz ogromne dzięki dla mojej Przyjaciółki za 16 godzin w pociągu, pokonywanie schodów, piachu, taszczenie plecaka, wózka, mnie, za znoszenie 40-stopniowego upału i najlepsze chwile razem. Ogólnie to w tym lecie przekonałam się, że jeśli ma się jakieś marzenie to trzeba je po prostu realizować. Nie zawsze jest to łatwe, ale się da. Moja rodzina często podsumowuje moje plany: "co Ty znowu szalonego wymyśliłaś", a ja sobie myślę, to jest dopiero początek, ja się dopiero rozkręcam. Jeszcze wiele festiwali, krajów i miast przede mną. Panthera jest wytrzymała, moi znajomi też, więc co stoi na przeszkodzie? Hmm… nic :)

~

The wheels of my Panthera took me to a couple of places during these holidays. I present to you the first part of the holiday memories of Wonder Woman on Wheels. 

I cannot live without music so every time I have an opportunity to take part in a festival or a concert it is a great joy for me. This year's plans were very ambitious because I was to be at three festivals and two concerts. It ended up with two festivals and one concert. Why did I say that my plans were ambitious? The reason for that is the fact that both the festivals were abroad and I had to figure out how to get there (SMA and my wheelchair need to be taken into account!). Those of you who follow my fanpage know that I've been to Colours of Ostrava and Sziget in Budapest. My ways are really simple: I set a goal, look for company and help, check the adjustments for the disabled (if there are none I fight for them, even if it's only (or as much as) help from security guards), I save money and off I go. So let's begin. 

1. Colours of Ostrava

Even before I'd decided to attend this festival I heard a lot about it. All the opinions were positive so the time had come for Wonder Woman on Wheels to go there ;) We had a crazy crew, a van for 9 people and so we went. The first thing which delighted me when I browsed the webpage of the festival (Czech, English and Polish version) was the tab Colours without barriers. The festival has people who take care exclusively of the disabled. They do literally everything! Do you need an assistant to help you get around? No problem. Adjusted accommodation? They'll take care of that. Parking area? You got it. Adjusted tent? Of course. Do you have any trouble at the site of the festival? You'll get the number, make a call. You don't know how to get there? Call them, they'll help you. I've been to a number of concerts in Poland and there's never been such a good service. 
Other pros?
+ the site – flat, sidewalks and asphalt (a blessing for wheelchairs. There was also some grit but only in a couple of places, so no reason to complain).
+ discounts for the disabled – disability certificates look differently in Czech Republic than in Poland but this wasn't a problem. Before the festival I'd sent a scan of my certificate, explained which subparagraph they need to take into account in order to grant a discount for a disabled person and an assistant and there you have it. I think that the next year, if other disabled Poles come, they wouldn't have to worry about anything.
+ for such a huge festival prices of such things as: non-alcoholic drinks, beer (it's Czech Republic so beer is even cheaper than water and it's much better than the Polish beer), food and other attractions; are very reasonable.+ a good line-up (well-known artists as well as niche bands, everyone will find something for themselves).
+ the atmosphere – I admit it, I love Czech Republic, Czech people and everything in connection, so every time I have an opportunity to spend time on the other side of our southern border I really appreciate it. The Polish, as we know, are not very fond of our neighbours, but i think it's easy to change your attittude if you spend some time there. Casual ease, good beer, no affrays and drunken brawls, people with smiles on their faces and the occasional smell of weed (I don't smoke but I don't have anything against it).

I sincerely recommend Colours of Ostrava. I didn't expect that an old mine and plant site could be such a lovely place. I am really glad I was there, just check the official aftermovie and see for yourself. So much positive energy, good music, people who love music and art, plus the typical czech atmosphere, what more can you want? Maybe we'll meet next year ;) 

1. Sziget Festival &Budapest

This one was a challenge, but I wouldn't have been myself if I hadn't tried to fulfill my dream. One could ask: what's so challenging about going to Budapest? I mean, yeah, no big deal, I bought a train ticket, festival tickets as well, so on the 10th of August me, my friend, and a 66 litre backpack arrived at the train station in Katowice. We had some trouble because the night train Chopin is not adjusted but we got help from security guards. There was enough space for my wheelchair in the aisle but not in the full compartment. Now what? Wheels went up on the luggage rack (tied to it with a shoelace), the main body of the wheelchair tied with a belt to a foldaway table by the window. Space to straigten your legs or to move around? None whatsoever. 8-hour journey ahead of us, we can do it!

In Budapest, despite the fact I let them know about my arrival, no one came to help me get off, but we managed to do that ourselves. Actually, after this trip I've came to the conclusion that if I am somewhere with my friend, we can handle everything – heat, stairs, high-floor buses and trams, sand, grit, portable toilets. We haven't tried mud... Maybe Open'er next year? Hahaha ;) 

If somebody wants to have a trip to Budapest in August – I don't recommend. The heat is unbearable. Unless you spend time by the Danube river, pools or in the shadow at Sziget, cause that's okay, but sightseeing in 40 degree heat is not the best idea, though IT IS DOABLE. (I survived, so..., haha). You can find relief in trams and buses with air-conditioning (sadly, not all of them have it), and in misting fans which attract crowds of people. But it's worth to suffer some discomfort, because Budapest is wonderful! A beautiful city with climatic restaurants, pubs, clubs, beautiful parks, and stunning architecture. So far it is my second favourite European city right after Prague.

Ohs and ahs but my main goal was Sziget Festival. 

People who are not particularly interested in festivals have probably no idea about Sziget. Until recently I didn't know much either, but this year got me good – my goal fo the next year – be at the entire Sziget. 7 days of concerts from afternoon till morning, the biggest music stars from around the world, art, circus, beach, basically everything one may want. Smiling people, tons of happiness, great music, beautiful scenery. I fell in love! I was there only for one day and I was extremely sorry that I had to leave Budapest while Sziget was in full swing (I'm already saving money for next year, haha).

I spent only one day at Sziget so it wouldn't be fair to compare it with Colours. It's different and in my opinion more spectacular, that's for sure. The popularity and masses of people attending the festival make it impossible for the organizers to provide such a good care as it was in Ostrava. But I'm not going to complain. One downside is for sure the fact that there is sand around the main stage and it's difficult to get through it in a wheelchair. I don't know how personal assistant services look like, because I wasn't interested. 

For me Sziget was a dream coming true. I was fortunate enough to be at a festival which is famous all around the world. It's a place which would surely fascinate people who love concerts and their unique atmosphere. Obviously it's not cheap because you need to pay quite a lot for 7 days of concerts given by the most famous artists, but it's definitely worth it! 



In this post I'd also like to thank all those people who helped me get to Ostrava and Budapest, because without them I wouldn't be able to to that. A massive thank you to the Crew from Bielsko for Ostrava and to my Friend for 16 hours on a train, conquering stairs, sand, carrying a backpack, wheelchair and me, for dealing with 40 degree heat, and the best moments together. During this summer I've realised that if you have a dream you just need to make it come true. It's not always simple, but it's possible. My family frequently sums up my plans with: ''what another crazy thing did you come up with?'', and I think it's just the beginning, I'm only warming up! There are a lot of festivals, countries and cities ahead of me. Panthera is resilient, my friends as well, so what's stopping me? Well… nothing :)

You can see some pics in Polish version at the top ;)






 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz