piątek, 6 listopada 2015

Gdzie koła poniosą… cz. II

Przed Wami druga część moich wakacyjnych wspomnień wakacyjnych. Teraz będzie bardziej aktywnie i sportowo.

Przez wiele lat w moim życiu nie było osób niepełnosprawnych, z którymi miałabym jakiś lepszy kontakt. Dodatkowo unikałam wyjazdów do sanatoriów, a o obozach nawet nie myślałam. No ale wszystko się zmieniło, kiedy jakoś tak wyszło, że kulawi zaczęli się pojawiać w gronie moich znajomych (i bardzo dobrze!). Wstyd się przyznać, że mimo to nadal nie miałam ochoty na wyjazdy "rehabilitacyjne", bo przypominały mi się ćwiczenia w ugulu i zupa mleczna na śniadanie. A że ja nie jestem osobą, która lubi spokojnie siedzieć na miejscu, tym bardziej przestrzegać ciszy nocnej od 22 to doszłam do wniosku, że podziękuję za wszystkie dofinansowania na turnusy rehabilitacyjne i pobyty w sanatoriach, bo ja się do tego nie nadaję… Ja i dwa tygodnie w jakimś ośrodku w środku lasu? NO WAY.

W życiu bywa różnie. No i pojawiła się pewna kulawa dama, która namówiła mnie na obóz sportowo-rehabilitacyjny. Nad jeziorem, w lesie, dwa tygodnie, cisza, spokój i ja? Trochę dziwne połączenie, ale wszystkiemu trzeba dać szansę ;)

Spakowałam walizkę i pojechałam do Wągrowca, w okolicach Poznania. Bang - szok i niedowierzanie, bo za rok muszę wrócić! Pomijam już fakt, że zaraz po powrocie z Budapesztu dopadło mnie jakieś choróbsko i ze względu na to, nie mogłam korzystać ze sportowych atrakcji na jeziorze ani też basenu. Jednak, w pełni skorzystałam z wszelkich atrakcji towarzyskich, warsztatów tańca, sesji zdjęciowych, siłowni (!) i dwóch wykładów, które odbyły się w ramach projektu TeSprawy (o tym więcej w kolejnym poście).

Prawda taka, że co dzieje się na Turnusie Aktywnej Rehabilitacji pozostaje tam, więc nie będę się tutaj wdawać w szczegóły.

Po przyjeździe na miejsce zastanawiałam się, o co w ogóle chodzi z tym obozem, że większość osób jest już nawet po raz dziesiąty na Aktywnej. No ale kiedy przez dwa tygodnie otaczają Cię tak świetni ludzie to już wiem, dlaczego chce się tam wracać. Tak jak już wspominałam na początku, towarzystwo tylu kulawych było dla mnie całkowicie nowym doświadczeniem i na pewno potwierdziło się moje wcześniejsze przekonanie, że są to mega pozytywnie zakręceni ludzie. Jak teraz o tym myślę, to śmieję się, bo przyszło mi do głowy, że bardzo często, gdy gdzieś wychodzę, pełnosprawni podchodzą do mnie i mówią: jak to super, że się z nami bawisz; jesteś taką niesamowitą osobą etc., a w Wągrowcu takich osób było mnóstwo! :D I nie chodzi mi tutaj o podkreślanie jakichś różnic między pełnosprawnymi a niepełnosprawnymi, tylko o sam fakt tego, że dla wszystkich obecnych tam osób to, że sobie tańczymy, śmiejemy się, wygłupiamy, pływamy na nartach wodnych, czyli po prostu ŻYJEMY jest całkowicie normalne. Nie ma znaczenia, że ktoś jest na wózku czy na własnych nogach. Nikt dla nikogo nie jest niesamowitą osobą tylko ze względu na fakt, że na przykład nie załamał się po wypadku czy nie jest smutny, bo jeździ na wózku. Każdy po prostu korzysta z życia i dobrze się bawi, bo tak powinno być.

Chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na jedną sprawę. Oprócz turnusowiczów jest również kadra, która ogarnia kulawych ;) Było to dla mnie niesamowite, kiedy od jednej z osób usłyszałam: "byłam na wakacjach, ale brakowało mi tego, żeby zrobić coś bezinteresownie dla innych" albo "bardzo dużo czerpię i uczę się, będąc tutaj". Patrząc na dzisiejszy świat - fale hejtów, oszustw, pogoni za pieniądzem, spotkałam osoby, które poświęcają swój czas dla innych, robią to bezinteresownie i bez przymusu. I byli to młodzi ludzie, którzy podobno teraz są nierozsądni oraz mają pustkę w głowach. Tutaj pojawia się nadzieja, że jednak nie jest tak źle ;)

Wiecie co? Doszłam do wniosku, że każdy, komu zależy na tym, by dostrzec coś więcej w życiu, powinien poznać osobę niepełnosprawną. Wy, jako Czytelnicy mojego bloga, poznajecie mój kulawy świat i uważam, że dzięki temu jesteście bardziej otwarci i tolerancyjni. Gdyby mój plan się ziścił to nastałby koniec z niepewnością, dystansem i obawami wobec wózkowiczów - ach, świat idealny ;)

Już kolejny raz udało mi się poznać wspaniałych ludzi, a moja "rodzina" się powiększyła! W moim życiu pojawili się kolejni pozytywni szaleńcy. A to bardzo dobrze, bo kim byśmy byli bez przyjaciół, znajomych i dobrych ludzi :)

Szczególne podziękowania dla:
Marty - bo mnie namówiłaś!
Koli - bo ze mną wytrzymałaś dwa tygodnie!
Aśki - bo byłaś wspaniałą asystentką!
Psiapsi - bo tak!
Kadrze - bo byliście niesamowici!
Wszystkim bliskim mi Aktywnym - bo było z Wami taaak cudownie przez ten czas!

Na koniec garść informacji dla zainteresowanych:
Turnus Aktywnej Rehabilitacji
organizowany przez:
Stowarzyszenie Sportowo rehabilitacyjne START Poznań
Strona: http://www.start.org.pl
Facebook: https://www.facebook.com/startpoznanpolska/

START ma bardzo ciekawą ofertę i zakres działań (nie tylko obozy letnie, ale też zimowe i mnóstwo innych atrakcji), więc jeśli chcecie zobaczyć to zapraszam na ich stronę i fanpage na Facebooku, żeby być na bieżąco, bo "robią naprawdę dobrą robotę" :)

I jeszcze foteczki!! :)










~
I hereby present to you the second part of my holiday memories. This time it's going to be more active and athletic.

For a long time there were not too many disabled people in my life, with whom I had a closer relationship. Moreover, I avoided sanatoriums and I didn't even consider participating in camps. Everything changed when I started to make friends with other disabled people (and I'm very glad I did!). I'm ashamed to admit that I still didn't really feel like taking part in rehabilitation camps, because they reminded me of exercises in Ugul cage and milk soup for breakfast. I am not a person who likes to be nice and quiet, and respects a 10PM curfew. Thanks for the financial aid for camps and stays in sanatoriums, but no thanks. That's not for me. Me and two weeks in some place in the middle of the woods? NO WAY.

Life brings surprises. One lady in a wheelchair convinced me to participate in a sports&rehabilitation camp. By the lake, in the woods, two weeks, peace and quiet, and me? A pretty weird mix but everything's worth to give it a try. :)

I packed my baggage and went to Wagrowiec, near Poznan. Shock! I must go there next year as well! Right after Budapest I got sick and couldn't use all the sport attractions on the lake, and the pool, but I fully enjoyed all the social activities, dance classes, photoshoots, gym (!) and two lectures as part of TeSprawy initiative (I'll tell you more about it in the next post).

The truth is that what happens at the Active Rehabilitation Camp stays at the Active Rehabilitation Camp, so I'm not going to give you any details.

When I arrived I wondered what's so special about this camp that the majority of people is here for even the 10th time. But when for two weeks you're surrounded by such great people it's obvious you want to come there again. As I mentioned before spending time with disabled people was a completely new experience for me, and it definitely supported my previously established belief that these people are unbelievably positive and crazy. When I'm thinking about it now it makes me laugh because I thought about the situation when I go out and healthy people come to me and tell me: it's so great that you're having fun with us, you're such an amazing person, etc. And there were plenty of such ''amazing persons'' in Wagrowiec! :D I don't mean to draw attention to differences between the disabled and healthy people, but rather to the fact that for all the people that were there it was so utterly normal that we dance, laugh, fool around, waterski, and just LIVE. It doesn't matter whether you do it in a wheelchair or on your own two legs. Nobody considers you an amazing person only because you didn't break down after the accident or you're not sad because you're in a wheelchair. Everyone just lives their life and has fun, because that's how it's supposed to be.

I'd like to mention one more thing. Except for the disabled there is also the staff which takes care of us ;). It was incredible for me to hear from one of them ''I was on holidays but felt the need to do something for others'', or ''I benefit and learn so much thanks to being here''. Looking at contemporary times – all the hate, cheating, money chasing, I met people who dedicate their time to helping others, an they do it willingly and selflessly. And they were young people, who, nowadays, are presumably irresponsible and empty-headed. There's hope that it's not that bad after all ;) You know what? I've realised that everyone who wants to see something more in life should meet a disabled person. You, as Readers of my blog, explore my wheelchaired world, and I think that it makes you more open and tolerant. If everyone had such an opportunity it would be the end of uncertainties, anxieties and keeping unnecessary distance from people in wheelchairs – the perfect world ;)

Once again I'm lucky to have met great people, and my ''family'' grew bigger. New positively crazy people appeared in my life. And that's great because we're nothing without friends and good people :)

Special thanks to:
Marta – because you convinced me!
Kola – because you endured me for two weeks!
Aśka – because you were a great assistant!
Psiapsi – just because!
The Staff  - because you were amazing!
All the participants who are close to me – because it was sooo wonderful to spend that time with you!

Last but not least, a bunch of information for those interested:
Turnus Aktywnej Rehabilitacji (Active Rehabilitation Camp)
organised by
Stowarzyszenie Sportowo rehabilitacyjne START Poznań (Sport&Rehabilitation Association START Poznan)
Strona: http://www.start.org.pl 
Facebook: https://www.facebook.com/startpoznanpolska/
START has a very interesting offer and scope of activities (not only summer camps but also winter camps and many more), so if you want to check it out, I encourage you to visit their website and Facebook fanpage to stay up-to-date, because they really do a great job :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz